wtorek, 2 marca 2010

Fajny chopina z niego był







Mamy rok chopinowski więc wpisuję się tym postem w obchody 200-lecia urodzin Fryderyka Chopina. Od razu muszę zaznaczyć, że żaden ze mnie znawca muzyki, a już zwłaszcza klasycznej. „Filharmonia” kojarzy mi się jedynie z wyrazem w gwiazdką (czyt. takim na którym łatwo się wyłożyć w towarzystwie), poważnie muzyki to ja raczej nie słucham.

Niemniej, gdyby podeszło do mnie dwóch groźnie wyglądających melomanów dzierżących w swych łapach batuty i spytaliby bezceremonialnie: Za kim jesteś? To bez wahania czy strzelić że za Bachem, Beethovenem a może Straussem, odparł bym z dumą: Za Chopinem!


Przyznaję, że jedynie co umiem wymienić z twórczości tego najsłynniejszego francuskiego kompozytora to Marsz Pogrzebowy oraz prastare, frankońskie mazurki.

Jak pisałem wcześniej, nie pretenduje do znawstwa. Jednak twórczość Chopina potrafi poruszyć najczulsze struny mego jestestwa. Może to podświadome? W końcu wszystko co polskie musi być najlepsze. A może to fakt, że Fryderyk jest mi bliski przez pochodzenie i fascynacje? I ja i ja Fryderyk to Mazurzy. On wychwalał płaczące na Mazowszu wierzby , mnie tkliwym jest mieszany drzewostan Lasu Kabackiego… No nie wiem. Grunt, że warto od czasu do czasu posłuchać tego kompozytora. A my, Polacy, powinniśmy mieć choć podstawowe informacje o Fryderyku Franciszku Chopinie. Tego od nas wymaga zwykła, ludzka przyzwoitość.


Utwór poniżej to jeden z Mazurków w aranżacji zespołu Marii Pomianowskiej (ludziom lubiącym szeroko rozumianą muzykę ludową polecam zaznajomienie się z twórczości tej artystki). Jest to utwór króciutki i żywy (bo Chopin nie tworzył tylko i wyłącznie jesiennych smutów).




Tak jeszcze. Wczoraj w „Trójce” była ciekawa audycja poświęcona Chopinowi. Redaktor i goście próbowali zdjąć Fryderyka z cokołu i pokazać, że to był normalny gość. Bardzo mi się podobało zacytowanie jednego z listów kompozytora. Frycek pisał w nim do przyjaciela o szkockiej księżniczce, która ustawicznie dybała na jego stan kawalerski. Nasz najbardziej cherlawy bohater narodowy (170 cm i 43 kilo) napisał mniej więcej coś takiego: „Zbyt jej uroda moją przypomina a niepodobna żebym się sam ze sobą całował.” Coś czuję, że chętnie bym się z nim napił ;)

9 komentarzy:

  1. Ja bardzo lubię muzykę poważną. Jednak Chopin to nie to. Strauss czy inne smutasy z Austrii też nie.Kocham Vivaldiego, Orffa, Czajkowskiego, Wagnera. Potęga i moc, to podstawa. Chopin był wielki i nie pomijam jego wkładu w muzykę. Możemy być dumni. Do mnie po prostu nie trafia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też choć nie jestem znawcą ani fanem muzyki poważnej to właśnie Chopina lubię posłuchać. Wyjątkowo do mnie przemawia. Zakładam sobie słuchawki ,zamykam oczy i odpływam. Eee tam Wagner... przy nim to można maszerować na front.A przy Chopinie pełen relaks. Też bym z nim lampkie winka wychylił albo SP przetestował :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Drago: "Kocham Vivaldiego"
    No tak "Jak pory roku Vivaldiego zmienia się światło w twoich oczach". I wszystko jasne. ;)

    Na tyle co znam muzykę klasyczną, a podkreślam, znam ją niezwykle słabo, to najbardziej mnie kręcą twórcy baroku i romantyzmu.

    OdpowiedzUsuń
  4. aleś wyjechał z cytatem :) jednak prawda jest taka, że Cztery Poru Roku to wg mnie najdoskonalsze dzieło muzyczne stworzone w historii tego globu.
    Wcześniej zapomniałem - są jeszcze - Musorgsky, Ravel, Kilar, Prokofiev i Chaczaturian ( taniec z szablami ). Sami geniusze. Chopin daleko z tyłu...

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja słucham dużo muzyki klasycznej. Zawsze tak było - pamiętam, że gdy pod koniec podstawówki koledzy gonili za płytami sprzedaliki czy ace piorun dece, ja kolekncjonowałem kasety z koncertami brandenburskimi (i z rhytm and bluesem, ale to inny temat).

    Muzyka poważna towarzyszy mi przede wszystkim w pracy - bardzo pomaga mi w koncentracji.

    Ale Chopin to zupełnie nie moja melodia. Już nieco zbyt chaotyczny. Jestem miłośnikiem wcześniejszej epoki - baroku - i szalikowcem Bacha (o niebiosa, Niemca i do tego protestanta ;) ).

    Także może jakaś ustawka na klawisze, jeden na jeden, bez nut.

    OdpowiedzUsuń
  6. Do dyskusji mogę wnieść jeno Smetanę (bo nostalgia Pragi) i "Kniazia Igora" Borodina (ponieważ jego motyw wykorzystał kiedyś jeden raperzyna :/ )
    Zachwycam się natomiast tytułem notki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Do mnie Chopin również nie przemawia. Pechowo się złożyło, że moimi ulubionymi kompozytorami są niemieckojęzyczni Bach i Beethoven. Szczególnie ten drugi, który z muzyki instrumentalnej stworzył dziedzinę sztuki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Sim: "Muzyka poważna towarzyszy mi przede wszystkim w pracy - bardzo pomaga mi w koncentracji."

    Podziwiam. Ja z muzyką klasyczną mam tak, że jak jej słucham, to się na tyle na niej koncentruję, że nie jestem w stanie robić niczego innego poza słuchaniem. Więc też mnie niby koncentruje, ale nie na tym co trzeba - patrząc z pracowego punktu widzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja natomiast twardo przekonuję (wszelkimi dostępnymi mi na tej chwilowej emigracji środkami) mieszkańców tego barbarzyńskiego kraju że Chopin NIE BYŁ Francuzem. A Chopin w wykonaniu Zimermana i Blechacza brzmi cudnie. Chociaż zgodzę się z Drago - Vivaldi i Cztery Pory Roku to mistrzostwo świata.

    OdpowiedzUsuń